Na samej granicy Tallinna, piętnaście minut od centrum, stoi dwupiętrowy drewniany dom o bezpretensjonalnej architekturze i na pierwszy rzut oka nieokreślony cel podróży. Szkoła Taiwo - jak ją nazywają wszyscy, którzy o niej słyszeli lub kiedykolwiek tam byli. Okna na parterze, mroźne w każdą pogodę i krzesła z surowych, grubych gałęzi stojących przy wejściu, dyskretnie podpowiadają, że coś niezwykłego czeka na ciebie w środku. I rzeczywiście, przekraczając próg, znajdujesz się w salonie produktów, a raczej w pięknie stworzonym przez Taiwo Piller i norweską kwiaciarnię i projektantkę Lindę Jochnsen. To właśnie Taiwo nazywa "generatorem pomysłów" i bezwarunkowo daje jej prymat w kreatywnym tandemie. Plastikowe garnki i wazony z "podartymi" krawędziami, metalowe akcesoria, sztuczne kwiaty - wszystkie te designerskie modele są wykonane według ich projektów i szkiców i są popularne nie tylko w krajach bałtyckich, ale także wśród rosyjskich firm, które śledzą innowacje i trendy w tej dziedzinie. Drugie piętro jest zarezerwowane dla klasy. Nogi stołów wykonane są z tych samych surowych gałęzi co krzesła przy wejściu, blaty płyty są pomalowane w tym samym kolorze co podłoga. I nagle lekki szok: w rogu bardzo solidnie wykonana, a nawet ładna, ale wciąż trumna. "Ach, to jest tutorial - w harmonogramie mamy motyw" Florystyka żałobna "- wyjaśnia Taivo z niewzruszonym uśmiechem i charakterystycznym estońskim akcentem, a obecność tak ponurego tematu zaczyna się wydawać dość powszechna. chwile mojej twórczej biografii. "Po raz pierwszy świadomie spojrzałem na kwiaty w wieku czternastu lat, zawsze wyhodowaliśmy je w ogrodzie i chciałem zrobić bukiet, który można włożyć do domu. Teraz trudno jest sobie przypomnieć, jak to wyglądało, ale od tego czasu do kwiatów, których nie zatrzymałem. - I twoje pierwsze kroki do zawodu, bo kiedy studiowałeś, takie "nie było na listach"? Jakie były twoje punkty orientacyjne? - Po ósmej klasie wstąpiłem do technicznej szkoły rolniczej i studiowałem jako agronom. Tam mieliśmy kwiatek, więc go nazwaliśmy i na początku zacząłem brać udział w rozgrywkach wewnętrznych, a następnie w okręgowych, i zawsze byłem gdzieś w pierwszej trójce. W trzecim roku postanowiłem zdobyć specjalność jako grafik, a następnie spotkałem nauczyciela ikebany, który, jak sądzę, dał mi wiele na przyszłość. I, co dziwne, miałem szczęście w armii. Służyłem we Włodzimierzu, byłem fotografem i prowadziłem krąg w sprawie aranżacji żon oficerów. - Więc zostałeś profesjonalnie wyszkolony w armii przez dwa lata. Czy trzymałeś kiedyś broń w swoich rękach? - Tak, tak, poszedłem na czołg, jestem tankowcem ... Nawet na sześć miesięcy przed końcem służby otrzymałem list od mojego nauczyciela ikebany. Napisała, że istnieje możliwość wyjazdu na studia florystyczne w Finlandii. Potem, już w wojsku, zacząłem uczyć się fińskiego. - Ile czasu studiowałeś w Finlandii? - Najpierw rok w wysoce wyspecjalizowanej szkole kwiaciarskiej, gdzie dużo czasu poświęcono na naukę organizacji swojego biznesu. Następnie przebywałem w Finlandii przez dwa lata, uczestnicząc w różnych kursach, warsztatach europejskich i skandynawskich kwiaciarni. Kiedy wróciłem do Estonii, natychmiast zorganizowałem szkołę i zacząłem się uczyć. - A która z kwiaciarni uważacie za najbardziej autorytatywną? - Najważniejsze dla mnie było studiowanie z Lindą Jochnsen. A teraz, ale moim zdaniem są dwie najpotężniejsze kwiaciarnie na świecie - ona i Daniel Ost. - Czy widzisz różnicę między skandynawskimi i europejskimi szkołami florystyki? - Zasadniczo nie. Jedyna różnica polega na tym, że różne kraje mają różne kultury i klimaty. Mali ludzie są zawsze skromniejsi, stąd minimalizm w doborze materiału i skromność skali kolorów, zwięzłość w pracach. Plus spokojny północny temperament. - Powiedziano mi, że zbudowałeś budynek własnymi rękami, chodziłeś wszystko cementem, farbą ... Czy to prawda? - Tak. To nie jest takie trudne. Projekt domu to po prostu duże klocki Lego. Oczywiście, początkowo nie było nawet myśli o budowaniu Moja towarzyszka, Martha Haber, i ja wybieraliśmy gotowy budynek, ale żaden z nich nie pasował do nas pod względem obszaru, światła czy lokalizacji. Potem wybrali tę ścieżkę. - Sztuczne kwiaty - dla ciebie biznes czy kreatywność? - Zarówno tego, jak i innego. Nigdy nie myślałem, że praca ze sztucznymi kwiatami jest tak interesująca. Wielu kwiaciarni jest wobec nich nastawionych, w porównaniu z żywymi, ale to zupełnie inny materiał. Ale oczywiście powinny być używane umiejętnie, we właściwym czasie i we właściwym miejscu. Pożądane jest połączenie z naturalnym (suchym), aby dodać życia. - A co jest dla ciebie ważniejsze: nauczać, projektować akcesoria czy wykonywać prace kwiatowe? - i jedno i drugie, a po trzecie, cieszę się z wszystkiego, co muszę zrobić. - Po piątym miejscu w Pucharze Europy w Austrii w 1999 roku chciałbyś wziąć udział w innym turnieju, czy może byłeś najlepszy? - Nie lubię uczestniczyć w konkursach. Wolę wystawy, ponieważ nie ograniczasz się czasem, rozmiarem i tematami. Uwielbiam takie lakoniczne utwory, ale dla konkurencji nie są one zbyt złożone i wystarczająco duże. Nie pasują one do kryteriów oceny jury. Przede wszystkim ważne jest, aby wyrazić moje uczucia, charakter, emocje w pracach, aby pokazać je publiczności, a najważniejsze jest to, że te utwory sprawiają mi przyjemność. Uwielbiam to robić.